Reklama

Gazetka promocyjna Drogerie Natura - Gazetka Drogerie Natura - ważna 01.02 do 28.02.2023

Gazetka promocyjna Drogerie Natura - Gazetka Drogerie Natura - ważna 01.02 do 28.02.2023 - strona 28 - produkty: Fa, Gra, Karmi, Koc, Lion, Małże, Mięso, Mus, O nas, Olej, Panga, Pellet, Piec, Por, Portal, Rama, Ryba, Sardynki, Ser, Sos, Zdrowie

Reklama


Reklama

Reklama

ŻYJ ŚWIADOMIE ŻYJ ŚWIADOMIE H odowli tej ryby i jej skutkom przyjrzała się para amerykańskich dziennikarzy śledczych i zarazem małżeństwo, Catherine Collins oraz Douglas Frantz, którzy wydali książkę pod wiele mówiącym tytułem „Wojny łososiowe: mroczna prawda o naszej ulubionej rybie”. – Byliśmy zaskoczeni i nadal jesteśmy zaskoczeni tym, jak mało ludzie wiedzą o łososiu, którego kupują na targach lub jedzą w restauracjach – tak Douglas Frantz tłumaczył genezę powstania książki w wywiadzie dla portalu Salon.com. – Szczerze mówiąc, mądrzy ludzie nie mają pojęcia o szkodach środowiskowych powodowanych przez otwarte hodowle łososia ani o potencjalnych zagrożeniach dla zdrowia wynikających ze spożywania ryb, które mogą zawierać zanieczyszczenia. CHÓW KLATKOWY Autorzy książki zwracają uwagę na to, że hodowle łososia z otwartymi sieciami to pływające gniazda. Każda farma składa się zazwyczaj z 10 do 12 klatek, zwanych również kojcami, wykonanych z twardej, plastikowej siatki. Umożliwia to przepływ prądów oceanicznych, a jednocześnie chroni przed drapieżnikami. W każdej klatce mieści się do 100 tys. ryb, a w jednym miejscu może znajdować się nawet milion łososi. – Według badań ekskrementy, nadmiar paszy i pozostałości chemiczne z jednego gospodarstwa mogą równać się odpadom wytwarzanym przez miasto liczące 65 tys. mieszkańców – podkreśla w wywiadzie współautor 28 NATURA | luty 2023 książki. – Ale ścieki miejskie są oczyszczane, podczas gdy hodowla łososia po prostu pozwala, aby odpady dryfowały na dno morskie, tworząc toksyczny gulasz, który może zniszczyć życie morskie na setki metrów. Zagrożeń jest zresztą więcej – hodowle tych ryb są lokowane na szlakach migracji dzikiego łososia. Z farm pochodzą pasożyty i patogeny, które są zagrożeniem dla młodego, dzikiego łososia migrującego z rzek do oceanu. Jednym z nich są wszy morskie, które przyczepiają się do młodych migrujących łososi i mogą je zabić. Na dodatek hodowla łososi w Ameryce Północnej bardzo szkodzi mieszkańcom Afryki, zwłaszcza w części zachodniej. – Łososie są mięsożercami, a głównym składnikiem ich paszy są małe ryby pastewne, takie jak sardynki, sardele i makrele – mówi Catherine Collins. – W początkach hodowli potrzeba było nawet trzech funtów dzikich ryb, aby wyhodować funt łososia. Postępy w produkcji mączki rybnej poprawiły stosunek paszy, ale ponieważ hodowla łososia dramatycznie wzrosła na całym świecie, zwiększyło się również zapotrzebowanie na dzikie ryby pastewne. Wpływ jest najbardziej widoczny wzdłuż wybrzeża Atlantyku w Afryce Zachodniej o długości 3400 mil, gdzie ogromne trawlery zbierają tysiące ton tych małych ryb, by przetworzyć je na mączkę rybną i olej rybny, a następnie karmić nią łososie, które lądują na stołach w bogatszych krajach. Catherine Collins podkreśla, że dla mieszkańców Afryki Zachodniej to katastrofa, o czym świadczą dane z Organizacji Narodów Zjednoczonych. Wynika z nich, że połowa zasobów rybnych w tym rejonie jest przetrzebiona i grozi im załamanie. Na dodatek aż 40 proc. trawlerów działa nielegalnie. Rybacy pracujący na własne potrzeby odnotowali więc gwałtowny spadek połowów. Kobiety, które przetwarzają i sprzedają ryby na lokalnych rynkach, nie mogą już zarabiać na życie. W jednym z najbiedniejszych regionów świata wzrasta brak bezpieczeństwa żywnościowego. JEMY I SIĘ TRUJEMY Jak zaznacza Przemysław Ćwik, dziennikarz portalu SmogLab, pasza jest jednym z czynników hodowli łososia, który jest zagrożeniem nie tylko dla dzikich ryb, ale może także mieć negatywny wpływ na ludzkie zdrowie. W Norwegii paszą jest suchy pellet, produkowany m.in. z mączki z ryb poławianych w Bałtyku. Tymczasem Bałtyk to jedno z najbardziej zanieczyszczonych mórz na świecie. Do paszy dodaje się konserwant – etoksychinę, czyli przeciwutleniacz na bazie chinoliny. Z części badań wynika, że może uszkadzać wątrobę i DNA. – Łososie, które trafiają na nasze stoły, hodowane są w toksycznej zupie – zaznacza Przemysław Ćwik. – W 2022 roku dwie farmy w południowej Tasmanii zużyły ponad tonę antybiotyków do opanowania choroby, która siała spustoszenie w stadzie. Mimo to łososiowy biznes rozwija się w najlepsze. Większość z nas wciąż żyje w przekonaniu, że łosoś norweski to towar z zupełnie innej ligi niż wietnamska panga. Nieco lepiej poinformowani klienci sklepów rybnych sięgają po łososia szkockiego lub atlantyckiego. Niestety, dwa ostatnie warianty nie stanowią zdrowszej alternatywy dla łososia norweskiego. Łosoś atlantycki to po prostu najczęściej hodowany gatunek łososia, zwany także pospolitym, europejskim, a także szlacheckim. Podobnie jest z łososiem szkockim, który od norweskiego różni się krajem pochodzenia, ale nie sposobem pozyskiwania. W Wielkiej Brytanii od lat nie prowadzi się komercyjnych połowów łososia, cała produkcja pochodzi z farm. CZY JEST SZANSA DLA ŁOSOSIA? Catherine Collins i jej mąż uważają, że hodowlę łososia można zreformować pod warunkiem, że opinia publiczna zażąda, aby łosoś był hodowany w zdrowszy i przyjazny dla środowiska sposób. – Faktem jest, że hodowla łososia, jak to było praktykowane do niedawna, jest biznesem na darmo – mówi Douglas Frantz. – W większości krajów hodowle łososia bezkarnie korzystają z linii brzegowej i wody, płacąc niewiele za dzierżawę stanowisk i nic za usuwanie szkód, które wyrządzają. W pogoni za zyskiem międzynarodowe korporacje stojące za hodowlą łososia wykorzystują zasoby publiczne i ignorują zdrowie publiczne. Aby coś się zmieniło, konsumenci muszą zrozumieć ryzyko i korzyści wynikające ze spożywania łososia hodowlanego. Oznacza to większą przejrzystość ze strony sklepów spożywczych, restauracji i hodowców łososia. – Coś w rodzaju kodu QR na łososiu powinno pokazać, gdzie i jak został wyhodowany oraz jakie chemikalia są obecne w wodzie i paszy – tłumaczy Catherine Collins. – Indywidualną odpowiedzialność należy przełożyć na skoordynowane działania. Wykształceni konsumenci mogą połączyć siły z grupami ekologicznymi, naukowcami i reformatorami rządowymi, aby stworzyć ruch, który wymaga od hodowców łososia ochrony środowiska i zapewnienia zdrowia ryb, które sprzedają. Trzecie zadanie należy do rządów w krajach, w których hodowany jest łosoś. Powinny przestać faworyzować interesy gospodarcze przemysłu, a skupić się na ochronie środowiska i zdrowia publicznego. Można np. hodować łososia w dużych zbiornikach na lądzie – przy użyciu przefiltrowanej i poddanej recyklingowi wody. Nie potrzeba wówczas nadmiernych środków chemicznych ani antybiotyków, ponieważ jakość wody jest kontrolowana. I nie zagraża to dzikiemu łososiowi ani innym organizmom morskim, ponieważ ryby nie trafiają do oceanu. Catherine i Douglas uważają, że można wybrać lepszą drogę i nadal nakarmić świat. NATURA | luty 2023 29