Reklama
Gazetka promocyjna Rossmann - ważna 01.12 do 31.12.2022
Reklama
Reklama
To was łączy z Kabaretem Starszych Panów. Życzliwość dla bohaterów. To jest najważniejsze. Chyba to jest miłość, każda postać w naszych spektaklach jest stworzona z totalnej sympatii. I dlatego powstał spektakl „Przybora na 102”? Z powodu tej wspólnoty? To jest spektakl, przed którym długo się opieraliśmy. Magda Umer, która też w nim występuje, miała tę koncepcję z 15 lat temu i nas namawiała, a my się opieraliśmy. Czuliśmy się trochę niegotowi, trochę się baliśmy obcego repertuaru, a poza tym nie jest człowiekowi łatwo stanąć do konkurencji z wcześniejszymi słynnymi wykonaniami. I jeśli ma się świadomość, że kiedyś to byłem nie ja, Jacek Borusiński, tylko Michnikowski, Gołas, Kobuszewski to… …to mrozi? Na początku, tak. Ale Magda Umer bardzo nas zachęcała. Wspominała, że jak była na naszym spektaklu z Jeremim Przyborą, to on jej powiedział, że gdybyśmy pracowali w czasach, gdy powstawał Kabaret Starszych Panów, chciałby z nami pracować. Teraz, w tym przedstawieniu to już się dobrze splotło. Połączył się Kabaret Starszych Panów, Magda Umer i Mumio do tego stopnia, że ludzie nie wiedzą, który tekst jest czyj. Robimy to po swojemu i jestem zadowolony. A nawet czuję, że gdyby Jeremi Przybora to zobaczył, to też byłby zadowolony. Jest spektakl z tekstami Przybory, wystąpiliście w innym, z twórczością Agnieszki Osieckiej, robicie nowy, poświęcony twórczości Gałczyńskiego. Brakuje wam poezji? Ja mam w sobie nostalgię. Strasznie bym chciał na przykład zagrać z Kazimierzem Rudzkim w „Wojnie domowej”, którą uwielbiam, czy z Ireną Kwiatkowską – to byli niewiarygodni aktorzy. No, ale nie ma już tamtego świata, nie da się tego zrobić. Trudno jednak nie porównywać. Nie widzieć, jakie mistrzowskie teksty pisali Przybora, Osiecka czy Młynarski. Antoni Libera w książce „Madame” stawia tezę, że trochę jest nam niedobrze w naszych czasach, że tak naprawdę to wolelibyśmy żyć w poprzednim pokoleniu, bo ono miało smak, gust, finezję. I ja mam coś takiego w sobie. Nostalgię? I misję, żeby to przywracać? To cenna misja Magdy Umer, żeby dbać o Kabaret Starszych Panów, żeby to było żywe. Ale jak widzę naszych widzów i tych, którzy przychodzą na spektakl „Przybora na 102”, to mam oczywiście świadomość, że to nisza. Nie ma co ukrywać. Ale oni są i dla nich warto pisać i występować. I w dodatku to trwa już ponad 25 lat, bo tyle istnieje Mumio. Od ćwierć wieku występujecie wspólnie: Jacek Borusiński, Jadwiga Basińska i Dariusz Basiński. Znamy się nawet dłużej, zaczynaliśmy razem w teatrze Gugalander, 5 lat przed Mumio. Nie znudziło się wam? Nie, choć bywały różne momenty. Jest taka teoria, że teatr nieinstytucjonalny, będący gronem przyjaciół, narodzony z pasji, trwa średnio 7 lat. Dłużej ludzie ze sobą nie wytrzymują. A my dalej pracujemy, jeździmy na wspólne wakacje. Nasze dzieci się przyjaźnią, więc Mumio to zdecydowanie więcej niż praca. Jest nam ze sobą dobrze, bezpiecznie. Choć są momenty przestrachu. Bo w tym, co robię, od zera do bohatera i w drugą stronę jest 5 minut. Nagle człowiek siedzi, czeka i nic. Żadnych propozycji. I myśli: co ja teraz zrobię? A potem przychodzi następny dzień i są dwie propozycje, i nagle jest super. Albo przychodzi taki dzień, że czyta pan w internecie, że zakończył pan karierę, wycofał się… No tak, ktoś tak napisał, taką kompletną bzdurę, nieprawdę. W dodatku niebezpieczną dla mnie. To był trudny moment, tym bardziej że w środku covidu, i naprawdę musiałem się starać, żeby znaleźć zajęcie. To był nóż w plecy. Ale obronił się pan. Tak, udało się. Były sprostowania, ale uznaliśmy, że najlepiej pokazać, że to nieprawda, pracując. I będzie nowy spektakl kabaretu Mumio? Tak, już w przyszłym roku. Pod tytułem „Radio Mumio”. A wcześniej będzie można nas zobaczyć w spektaklu telewizyjnym „Sceny z życia szkoły nr 37 imienia Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego” łączącym wiersze poety i nasze teksty. Rzecz dzieje się w szkole, w której są tylko nauczyciele przygotowujący się na przyjście uczniów 1 września. I są przerażeni tym ich powrotem. Na to już zapraszam, gramy to jeszcze przed końcem roku. A wcześniej wystąpi pan w świątecznej reklamie Rossmanna. Ma pan tremę? To będzie moja pierwsza reklama telewizyjna na tę skalę po tamtych słynnych reklamach Plusa. Jest trochę tak, że jak się kiedyś zrobiło coś, co było znaczące, wyjątkowe, to podświadomie jest chęć zrobienia czegoś równie zabawnego. I mam nadzieję, że będę się z tego cieszył. 97 094-097_Wywiad Borusinski.indd 97 07/10/2022 15:15