Reklama

Gazetka promocyjna Rossmann - ważna 13.11 do 27.11.2024

Gazetka promocyjna Rossmann - ważna 13.11 do 27.11.2024 - strona 4 - produkty: Bielizna, Dzieci, Góralki, Gra, Koc, Olej, Sok, Szal

Reklama


Reklama

Produkty w tej gazetce

Reklama

fot. Eastnews / krzysztol Chojnacki, Fotonowa igdzie na świecie Bóg nie rodzi się tak głośno i tak radośnie, jak na Podhalu. Nigdzie też nie ma wokół tego tyle za- chodu. Górale kochają tradycję i są jej wierni, nawet jeśli wiąże się ona z kul- tywowaniem zabobonów oraz pochwałą patriarchatu. Trudno, mówią szczerze, nie zamierzając rezygnować z szansy na lepsze jutro. W Boże Narodzenie obowią- zuje bowiem cała masa „zwyków, czyli dawnych rytu- ałów, które, jeśli ich dotrzymać i im wierzyć, zapewnią dobrobyt oraz szczęście w nadchodzącym roku. A skoro tak, sorry! Stawka jest zbyt wysoka. NA POMYŚLNOŚĆ - CHŁOP W DOM I tak w Wigilię już od świtu kobiety ogarniają sprawy domowe, dzieciska siedzą w oknach, a chłopy, no cóż, robią... dobre wrażenie. Ich zadaniem jest przynieść do chałupy choinkę i... być. Na podorędziu. W razie czego. A że rzadko jest „w razie czego” — po prostu są. Jakby co. Baby tymczasem szaleją — sprzątają, gotują I prasują. Tak, prasują, bo zostawiona na po świętach niewyprasowana bielizna przynosi pecha. Dzieciska z kolei wypatrują „złych duchów; czyli siedzą w oknach niczym świstaki pilnujące stada, równie nerwowo rozglądając się wkoło, by gdy tylko do chałupy zbliży się jakaś baba, natychmiast podnieść alarm. W Wigilię bowiem pierwszym pożądanym w domu gościem jest chłop. Dacie wiarę: Podobno to on wnosi do rodziny pomyślność na kolejny rok. W przeciwieństwie do baby, która co najwyżej może przynieść pecha. Dlatego na kazdą powiewającą w pobliżu spódnicę dzieci jazgoczą, gospodyni zaś wylatuje przed chałupę, bez żenady prosząc: „Hanuś/ Maryś/Zosiu, przyjdze później - Hanusia/Marysia/ Zosia grzecznie więc zrobi w tył zwrot, rozumiejąc powagę sytuacji. Ech, niejeden pędrak dostał ścierką przez plecy, jeśli się zagapił. „Pieronie jasny! Ślepy obiboku!; niosły się nie raz wrzaski z chałup, gdy zdarzyło się „nieszczęście. Z. czasem, co bardziej przezorne gaździny wpadły na pomysł, by tak ważnej sprawy nie zostawiać jednak przypadkowi. Dzień przed Wigilią więc umawiają się z sąsiadkami: „Maryś, niechże rano twój Józuś przyj- dzie do nos, a mój Jędrek pódzie do wos” PODŁAŹNICZKA DLA SĄSIADÓW Zaraz potem |ózuś, Jędruś i cała reszta chłopów ruszała wypełnić jedyne powierzone im tego dnia zadanie, czyli zdobyć drzewko, najlepiej małe i zgrab- ne. Kiedyś bowiem wieszało się je pod powałą. Przed „kiedyś” zaś w ogóle nic się nie wieszało. Po pierwsze, w ciasnych kurnych chatach nie było gdzie upchnąć drzewka, po drugie (a może właściwie po pierwsze) - wycinanie drzew było nie do pomyślenia. Drewno stanowiło cenny budulec, więc ścinanie go tylko po to, by przez chwilę cieszyło oko, było zwykłym mar- notrawstwem. A marnotrawstwo to u górali jeden z najcięższych grzechów. Dlatego dawno, dawno temu domy przystrajano co najwyżej świerkowymi gałązkami, czego pokłosiem jest zachowany do dziś zwyczaj przynoszenia w gości tak zwanej podłaź- niczki, czyli gałązki, z którą w okresie świątecznym odwiedza się sąsiadów. Dziś w góralskich domach, zwłaszcza tych prowa- dzących wynajem, z kazdego kąta wyrastają — ni- czym las deszczowy — rodzime świerki i egzotyczne jodły, bo wiadomo: „Pon chce widzieć dzewko, to pon będzie je mioł” Tradycja więc uległa bizneso- wym naciskom. GRULE I KAPUSTKA Z GRZYBAMI Wróćmy jednak do kuchni, gdzie góralki w daw- nych czasach zaczynały gotować jeszcze za ciemnicy. Kiedyś bowiem smakołyków nie szykowało się wcze- śniej, by... dzieciska ich nie wyjadły. Gdy biednie było u górali (a biednie było przez wieki), świątecznych frykasów trzeba było bronić niczym niepodległości. 101