Reklama
Gazetka promocyjna Hebe - Magazyn - ważna 01.05 do 30.06.2021
Reklama
Reklama
10 lat z Wami D O B RY P O C Z Ą T E K / 1 0 L AT h Udało mi się stworzyć świetny zespół. Większość tych ludzi została w firmie, myślę o nich jak o wychowankach, obserwuję, jak się rozwijają, awansują... Nie pracowała pani długo jako konsultantka. AK: Już w lipcu dostałam awans na stanowisko zastępcy kierownika kolejnego otwieranego sklepu. A ponieważ należałam do pierwszego doświadczonego zespołu pracowników, jeździłam też pomagać otwierać kolejne sklepy na Mazowszu. To był taki etap w moim życiu, kiedy praktycznie nie miałam weekendów, bo albo byłam w pracy, al- 14 h facebook.com/hebe bo na uczelni – studiowałam zaocznie. Mieszkam w oddalonej 50 km od Warszawy Warce, więc wstawałam o 4.30, o 5 byłam w pociągu, aby zacząć pracę o 7. Dlatego, gdy zaproponowano mi ofertę pracy bliżej domu – kierownika sklepu w Piasecznie – przyjęłam ją bez wahania. I to był bardzo dobry czas w moim życiu, w ciągu tych kolejnych kilku lat rozwinęłam skrzydła… …nie tylko zawodowo… AK: Pojawili się dwaj najważniejsi mężczyźni: mój mąż Dawid, z którym znam się od zawsze i na którego wsparcie zawsze mogę liczyć. A drugi ma niespełna 130 cm wzrostu, jest najprzystojniejszym facetem na ziemi i będę płakać, jak go będę musiała oddać jakiejś dziewczynie. To mój syn Oliwier. Który pewnie nosił śpioszki z emblematem warszawskiej Legii… Od lutego pracuje pani jako kierownik rejonu. Czy trudno jest pogodzić pracę z życiem rodzinnym? AK: Staram się znaleźć czas na wszystko. Nowe obowiązki pociągają za sobą więcej podróży, odpowiadam za siedem sklepów, co wiąże się z pokonywaniem odległości. Docelowo jednak staram się zachować równowagę pomiędzy życiem rodzinnym a zawodowym. Co jest wyzwaniem na nowym stanowisku? AK: Utrzymywanie dobrego kontaktu z pracownikami na odległość. Kierownik sklepu codziennie ma osobisty kontakt z zespołem, a jako kierownik rejonu widzę pracowników raz w tygodniu. Niezwykłym doświadczeniem było dla mnie szkolenie do nowej funkcji. Towarzyszyłam w pracy kilku FOT. ZET.LAB Spore wyzwanie... AK: Kocham wyzwania. Im więcej wyzwań, tym dla mnie lepiej. Ta praca od początku w nie obfitowała. W maju otwieraliśmy pierwszy sklep w Warszawie. Oficjalne otwarcie było huczne, było przecinanie wstęgi, szampan i tort. Kolejne miesiące zapamiętałam też jako emocjonujące. Do dziś z rozrzewnieniem oglądam stare zdjęcia z początków swojej pracy. AK: (śmiech) Śpioszków nie miał, ale poduszkę – i owszem. Mój mąż, który jest warszawiakiem z dziada pradziada na mecze Legii chodził z ojcem, a teraz chodzi ze mną i synem, który nie tylko kibicuje, ale także gra jako zawodnik w Legia Soccer School. Nie jesteśmy fanatycznymi kibicami, ale piłka zajmuje w naszych sercach ważne miejsce.